sobota, 23 sierpnia 2014

Chapter One

I
* Rocky

- Ktos widział Ross'a ? - zapytała Rydel podczas sniadania. 
- Mi mówił, że nocuje u kolegi... - odpowiedział Riker.
- A mi, że jest mała biba w klubie i idzie, żeby się zabawic... - dodał Ratliff.
- A mi...mi nic. - odpowiedziałem gdy zauważyłem, że teraz czekają na to co mi powiedział. 
- Podejrzane... - w tej chwili Ross wszedł do kuchni, gdy nas zobaczył, szczerze był wystraszony.
   Trochę mnie zmartwił jego wygląd. Miał bardziej zdarte spodnie niż wczesniej, jego jeansowa kurtka była również podarta a czapka jakby wpadła do kałuży. A jego źrenice niesamowicie wielkie... 
- Gdzie ty w końcu byłes?! - naskoczyła na niego Delly.
- Delly...- próbowałem ją uspokojic.
- Pytam się, gdzie?! 
- Ja...u kolegi. 
- Ale jak widac każdemu powiedziałes cos innego...
- Byłem u kolegi...poszlismy na bibe i...eee...nocowałem u niego. - widac, że kłamał. 
- Dobra, koniec! Zjedzmy te sniadanie raz normalnie i skończmy temat. 
   Po sniadaniu wszyscy się rozeszli po domu. Jedynie Ross został w kuchni, co dziwne zaczął zmywac sam z siebie, choc dzis nie była jego kolej. 
- Pomogę ci... - wkroczyłem do kuchni.
- Nie trzeba. - odpowiedział szeptem, wolałem się jego posłuchac. 
- Ross...co sie dzieje? 
- Nic. Dzięki za troskę. - wyszedłem z kuchni. Wiedziałem, że cos się dzieje. 

* Ross  21:36 p.m

- Gdzie znów jest Riker? - zapytałem.
- I czemu ma zawszę te wymówkę " Byłem na spacerze. " ? - dodał Ell. 
- Dobra, jest dorosły. Dajcie mu spokój. - odpowiedział Ryland.
- Chyba masz racje, to jego życie...ide do sb. - po chwili byłem w pokoju. 
   Nie miałem co robic. Ciągłe nudy i nudy. Chwyciłem odruchowo gitarę i zacząłem tak grac i grac. Czekałem na Rikera...przyszedł około 2 w nocy. Po chwili cicho zadzwonił mój IPhone. Wyszedłem na balkon i odebrałem.
- Tak, słucham? 
- Był twój brat...
- Że co?! 
- No mówiee. Przyszedł i pokazał twoje zdjęcie, powiedzielismy, że to nie ty, bo się nie przedstwaił. Myslelismy, że może to jakis psychol więc...więc wiesz.
- Tak, tak. Dzięki, mam u was dług. - obejrzałem się do tyłu, by się upewnic, że nikt mnie nie słyszy. 
- Dla przyjaciół wszystko.
- Jestesmy przyjaciółmi? - powiedziałem zbyt radosnie. 
- Czemu nie? - rozłączyli się. 
   Usłyszałem kroki w korytarzu. Lekko uchyliłem drzwi, i zobaczyłem, że drzwi do pokóju Rikera są otwarte a on jest pod prysznicem. Szybko wskoczyłem do niego, i zacząłem przeszukiwac jego torbe. Znalazłem tam :

  1. Moje zdjęcia ;-; 
  2. Cole
  3. Okulary 
  4. Oraz...pistolet
A po nim naboje...w co on się wpakował, że musi nosic ze sobą broń?! Zamknąłem torbe i ustawiłem ją tak by leżała jak wczesniej i wyszedłem z pokoju, on akurat z kibla.
- Ross, co tu robisz? - zapytał podejrzliwie. Cóż, byłem pod jego drzwiami.
- Chciałem z tobą pogadac, myslałem, że jestes w pokoju.
- O tej godzinie może idź spac? 
- Nawzajem. - warknąłem i wróciłem do pokoju. 
   Przez pół nocy nie mogłem zasnąc. Ten widok pistoletu...nie mogłem go zapomniec. Około 5 nad ranem udało mi się zansąc, ale nie na długo.  Akurat w ten dzień musielismy jechac do parku rozrywki. Raz w miesiącu mamy rodzinny wypad. Rodzice, my i Ell. W ten dzień nie spotykamy się z przyjaciółmi ani nic takiego. Wstałem o ósmej, umyłem się, ubrałem i zszedłem na sniadanie. Dostałem porcje nalesników, nie patrzyłem Rikerowi w oczy. 
- I jak się spało? - zapytała mama.
- Okey...- w moim głosie nie było nawet nudy entuzjazmu ;// . 
   Po około godzinie bawilismy się na różnych maszynach, zapomniałem totalnie o tym co się wydarzyło wczoraj w nocy. W pewnym momencie wpadłem na pomysł...
$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$
No więc jest 1 rozdział :3 
Nie muszę nic wiecej tu dodawac XD
2 niebawem ;)

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Prolog

Prolog


   Było dosc późno. Totalnie się pogubiłem. Nie wiedziałem co ze sobą zrobic, potrzebowałem pomocy, ale nie mogłem o tym powiedziec rodzinie, co by mi powiedzieli? " Wszystko będzie dobrze " ? To tylko słowa, a nie prawda. Zebrałem się na odwagę, ostatni raz spojrzałem na swoje pocięte nadgarstki, które po chwili schowałem pod rękawami kurtki jeansowej i ruszyłem w pewną mało znaną, ale nie bezpieczną dzielnicę. Próbując nie zwracac na siebie zbyt uwagi szedłem dalej. Jacys dresiarze gapili się na mnie, nie dziwię się, Jakis zadbany blondas idzie srodkiem ulicy w kapturze do pewnego miejsca, które tutejsi znają. Znam pewną rade, a raczej zasadę - nie wolno patrzec dresiarzowi w oczy. Czemu? Szybko ich to irytuje i ci spuszczą jeszcze mocniej. 
- E ty lalus! Czego tu? - zapytał jakis gach.
- Szukam kogos...
- Niby kogo hę? - zapalił papierosa. Dym leciał prosto na mnie.
- Nie twoja sprawa - już miałem się wycofac gdy dostałem w twarz z pięsci. 
- Dobra ogar chłopaki... - powiedziała jakas dziewczyna spokojnym głosem. Podała mi rękę i wstałem z ziemi na którą upadłem przy uderzeniu. - Kim jestes?
- Ja...ja jestem R... - przerwała mi.
- Dobra nie ważne, wiem kogo szukasz. - wzięła mnie za rękę i zaprowadziła tam gdzie myslała, miała racje. 
   Kazała mi poczekac. Podeszła do dwóch facetów ( w dresach ;-; ) i cos tam pogadała. Po chwili zeszlismy do piwnicy gdzie siedział On. Palił jakis narkotyk, siedział na fotelu i czekał aż cos powiem.
- Paris, skarbie...zastaw nas samych. - nakazał.
- Nie jestem twoim ska...- przerwał jej, machając ręką, żeby odeszła. Jaki cham!
- Więc czego chcesz? - spytał mnie.
- Parę dragów. 
- Żartujesz? Takiej osobie jak ty? Niby czemu mam dawac dragi? Jak już w to wejdziesz to nie wyjdziesz.
- Zdaje sobie z tego sprawę. - odpowiedziałem wprost.
- Niby po co ci je? - zapytał.
- Nie radzę sobie z życiem, muszę miec cos dzięki czemu się na chwile od niego oderwę. Wiedziałem, że ta dzielnia ma to czego szukam...
- Pokaż nadgarstki. - nakazał
- Co? - zapytałem zaszokowany nagłym zmienieniem tematu.
- Pokaż nadgarstki debilu... - był chyba zniecierpliwiony xD Pokazałem je a jemu oczom ukazały się pocięte miejsca od końca dłoni do łokci. 
- No, no. Chyba sobie nie radzisz... ok dostaniesz trochę. 
- Dzięki...
- TYLKO SPRÓBUJ POWIEDZIEC KOMUS OD KOGO JE MASZ TO CI SPUSZCZE TAK PO RYJU... Pilnuj się. - dał mi do ręki parę proszków i kazał odejsc, tak zrobiłem.
   Schowałem wszystko do kieszeni na zamek i ruszyłem dalej. Po jakims czasie usłyszałem kroki za mną, postanowiłem się nie odwracac. 
- No co tak uciekasz? - usłyszałem znajomy głos. 
- Ja? Nieeee...
- I jak poszło? - pewnie wiedziała całkowicie po co przyszedłem.
- Wszystko łatwo poszło. 
- Serio? Wow, jestes jednym z nielicznych, którym się udało za pierwszym razem! 
- Jestes Paris tak? - potwierdziła skinieniem głowy. - Miło poznac. 
Przez jakis czas szlismy ulicą i gadalismy, w pewnym momencie powiedziała, że już sobie pójdzie. Pożegnalisy się i dodała :
- Ciebie też było miło poznac. - i poszła. 
Pare minut później byłem na miejscu. 
   * Dom Lynchów :3 
- Riker gdzies ty był?! - krzyknęła Rydel do brata.
- Na spacerze.
- Tak późno? 
- Co kto woli. - pocałował ją w czoło i poszedł do pokoju. 
$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$
I jak wam się spodobał prolog?
Domyslacie się o kim jest mowa na początku :) ? 
1 rozdział nie długo!
Liczę na komentarze, które motywują do dalszej pracy! <3